mamiya rb67 + fomapan
Bardzo dobrze pamiętam jak mocno chciałam nauczyć się pływać… To był mega silny impuls i natychmiastowa próba. Widziałam ludzi leżących na wodzie…ile ja bym dała wtedy, żeby też sobie tak poleżeć … choć miałam niewiele ( bo wówczas mogłam mieć zaledwie jakieś 8 lat ) to i tak oddałabym wszystko… Totalnie zakochana byłam w tej umiejętności unoszenia się na jeziorze…nie znałam zasad fizyki…wydawało mi się to wręcz magiczne. Chciałam zapanować na swoim ciałem…chciałam by zaczęło mnie słuchać … ciało nie chciało. Machałam rękami jak trzepnięta prądem i szłam na dno. Nie mogłam pojąć dlaczego… przecież inni robią to samo…i PŁYNĄ. Walczyłam z wodą, autentycznie….i chodziłam tak nad jezioro walczyć codziennie rano 🙂 pełna optymizmu i zapału z ręcznikiem w plecaku. Koleżanki chodziły walczyć razem ze mną. Pewnego dnia złożyłam broń, pomyślałam sobie, że rzucę się w toń i niech mnie pochłonie głębia ( głębia czyli jakieś półtora metra i oczywiście przecież nie chciałam się utopić…tak naprawdę koleżanka właśnie była rekinem i zjadła rozbitka ). To też chyba był instynkt, bo wreszcie się udało … dlaczego ???? nie zacisnęłam ani jednego mięśnia… miałam paść trupem, a padłam żywcem … popłynęłam…odkryłam, że potrzebny jest tylko luz. Luz w głowie… będzie luzem w ciele…a wtedy popłynę gdzie tylko zechcę … takie to proste….a jednak czasem takie trudne…. ech …. życie to ocean <3