silence

 

 

013s

Lubitel 166 + kodak portra 400

Na granicy z Kambodżą spotkaliśmy Pana ( często nazywam ludzi Pan,czy Pani jeśli nie potrafię sobie przypomnieć ich imienia, według mnie to bardzo przyzwoite zastępcze imiona ) …a raczej on nas spotkał i zaczepił
…snorkeling my brother? snorkeling ?
– o yes yes …how much is it ?
I to by było właściwie na tyle, jeśli chodzi o rozmowy po angielsku między nami reszta była na migi…trochę też potem rysowaliśmy. Gdy już wsiedliśmy do łódki, dopiero wtedy zorientowałam się, że Pan ma spore bielmo na oczach i prawdopodobnie nie widzi zbyt dużo. Poczułam do niego przez to jeszcze większą sympatię /tak już mam…jeśli ktoś mimo przeciwności dalej robi swoje…mam ochotę go przynajmniej uściskać/…ale do meritum… popłynęliśmy w nieznane, z nieznanym i prawie niewidomym Panem, który nie mówił po angielsku nic poza słowem „snorkeling” fajnie co ? ( welcome to Asia ). Zacumowaliśmy na wyspie, na której żyły tylko małpy i ptaki, Pan wyciągnął bardzo stare gumowe okulary i rurki i ręką pokazał, że marsz do wody, że to tu. Rafa była niesamowita, doznałam szoku… gapiłam się jak sroka w gnat…ale coś mnie tknęło, bo chyba zagrzmiało….(choć pod wodą mniej słychać ) …wystawiłam głowę i patrzę, a na horyzoncie takie chmury, że burza, to mało powiedziane… postanowiłam, że pomacham rękami do Pana z łódki i pokażę mu niebo, a on w odpowiedzi na moje obawy postanowił się śmiać i pomachać mi też… ( pamiętajmy o jego wadzie wzroku ). Oczywiście grzmiało, lało, błyskało, leciały żaby i  takie tam, udało nam się uciec, ale jeszcze przez 2 godziny czekaliśmy pod dachem knajpy aż przestanie. Ale z takim widokiem, to może nawet lać jak dla mnie …. I gdy tak padało, a ja tak patrzyłam w siną dal…zadałam sobie ( po raz chyba tysięczny ) pytanie: gdzie ja do cholery jestem ? … Zawsze w takich momentach dociera do mnie ogrom tego wszystkiego

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *