photography

 

Everything started when I realized that I can’t do things at a push…
Because when I do so…they lose their poetry…
I can only observe and semanticize…
Treat photography like a journey to my inner worlds…as looking through a viewfinder I observe my own feelings…
Pictures are like stories…
One capture may tell hundreds of them…
One of the most beautiful dicoveries in my life was the feeling that the world is open…
And this is how the world became my home…
I let the pictures and stories pierce me …
It is a physical feeling…even…
My body tells me when to release the shutter…
I feel butterflies in my stomach…
Sometimes heart tickles from inside…
I never know what is waiting for me around the corner…
And I find it extremely beautiful…
Once I had a dream…
I wanted to learn how to observe shamelessly…
When my wish came true…
It came along to my life with space and intimacy…
The world is open…
In every second there are thousands possibilies…
Pictures show only one of them…
Inspiration is everywhere… the most clearly I can hear it in nature…
It sounds like a cliche…but it was my another life-changing fact…
Everything vibrates…
Even when nothing is happening…paradoxically a lot of things go on…Gestures, looks, wind, shades…

Franky

 

 

Wracaliśmy ze Stonesów z Warszawy…jakieś 200 km…w nocy…Ja lubię. Lubię jechać przy otwartym oknie, lubię czuć wiatr na twarzy i lubię go wąchać. W nocy powietrze jest świeże, rześkie…pachnie jak sto łąk i tysiąc lasów…pachnie wilgotną ziemią i mgłą. Tej nocy …( a co tam…napiszę wprost ) świat był mój. Jechałam pobudzona jakbym ćpała muzykę razem ze Stonsami już od przynajmniej 30 lat. Było mi cudownie. P. spał…a ja jechałam przez Iran…Polska stała się Iranem…W Trójce leciała audycja „Radio Teheran” , nie mogło być lepiej. Mijałam pustkowia, miasteczka i wsie dawno zapomniane. Toczyłam się powoli. Księżyc był taki sam jak na tureckiej fladze. Jechałam i byłam jednością z samochodem…było super.

W tej chwili P. powiedział:
– uważaj…
– …
Po drugiej stronie stał i patrzył na mnie lis. Zatrzymałam mój irański wóz. Lis przeszedł tam gdzie chciał. Zniknął w krzakach, a P. zapytał:
– widziałaś go ?
– nie…
– wiesz, że spałem i śniło mi się, że zasnąłem za kierownicą… ? dlatego obudziłem się … wtedy zobaczyłem lisa…
– lis miał zatem żyć…!!
– może to Franky Furbo…?
– mógł być…dziś wszystko jest możliwe…

To był Franky Furbo
Ja byłam w Iranie
Nic nie dzieje się przypadkiem….Wiem to na pewno …

Tej niezwykłej nocy nasz kolega gitarzysta złapał piórko od gitarzysty The Rolling Stones… Na stadionie było ponad 50 tysięcy osób…chyba już nie ma wątpliwości co ma w życiu robić  …
My musimy pojechać do Iranu raz jeszcze…
Ja muszę wreszcie przeczytać Frankiego.
Zdjęcia są analogowe 

Jeśli nigdy nie mieliście okazji posłuchać tej audycji (Radio Teheran) koniecznie to nadróbcie. Nadawana jest w Programie III Polskiego Radia w nocy ( właściwie o 3 rano ) z niedzieli na poniedziałek. Jest to cudowna dawka świata i dźwięków. Pobudza wyobraźnię i pomaga wkroczyć w rzeczywistość odległą od naszej, w inną codzienność, kulturę i niejednokrotnie czas.  Słuchanie jej w środku nocy daje niesamowity odbiór. Inaczej słucha się radia kiedy wokół wszystko śpi. Sprawdźcie to, lub odnajdźcie archiwum na stronie Trójki  🙂

Lato

 

 

Lato

… W brzuchu robi się ciepło i łaskocze…w głowie pojawiają się nieprzebrane przestrzenie …spokój w oddechu…i nieskończona radość…płynę…unoszę się na wodzie i zanurzam dla zabawy….czas nie istnieje…promienie słońca jakimś cudem mieszkają we mnie i chyba nawet już wiem jak to jest latać….  Lato.

Chcę …

Chcę wykorzystać każdy dzień, czuć wiatr we włosach, podróżować, odkrywać, poznawać, być świeżością, lekkością, wschodem i zachodem słońca, energią, ciepłem i rosą… Tego lata będę tym wszystkim… Lato to czas odnowy, czerpania z ziemi i chodzenia boso,  to mój czas … to Wasz czas. Pamiętajcie.

Przecież …

Przecież nic nas nie hamuje… co najwyżej sami siebie powstrzymujemy przed tym fenomenalnym doznaniem jakim jest każdy dzień.  W lecie jest łatwiej, przyjemniej, lżej. Można spać przy otwartym oknie i wdychać świeży tlen cały czas. Można poczuć jak bardzo jesteśmy związani z naturą i zajadać maliny prosto z krzaka. Można wziąć rower i jechać przed siebie i można nawet zmoknąć bez obawy. Leżeć na trawie i patrzeć w niebo, słuchać śpiewu ptaków, być lekkim…

Rowerem …

Jeśli  szukacie pomysłu na lato, mogę Wam polecić Prowansję rowerem. Jakiś czas temu pojechałam i była to jedna z najwspanialszych podróży w moim życiu. Francja jest mocno „rowerowa”. Posiada masę szlaków i jest urzekająco piękna. Jedynym moim zmartwieniem podczas planowania tej wyprawy były noclegi.

Ja bardzo lubię noclegi w drodze, fascynują mnie hoteliki, hostele, apartamenty, mieszkania … Jest to trochę jak odwiedzanie „innej bajki”. Czasem śpisz w pięknej, starej kamienicy z duszą…i z piwniczką pełną wina !!! a czasem na farmie ekologicznej i na obiad dostajesz od właściciela warzywa ciepłe od słońca, które możesz sobie sam przygotować na polowej kuchni !!! czasem bywa też, że śpisz w wiosce, w której mieszka szaman i koniecznością jest go odwiedzić, bo sam Cię zaprosił, a niekiedy bywa, że lądujesz (niemalże dosłownie) w nowoczesnym hotelu bez obsługi, wyglądem przypominającym statek Startreck, w którym wszystko jest na kartę magnetyczną, nawet wejście ( i jeśli zgubisz kartę…nie chcesz wiedzieć co dalej 😛 ) Bywa, też że najtańszą opcją jest prawosławny monastyr w górach z osiemnastego wieku, w którym na bank straszy. Mogłabym wymieniać bez końca najciekawsze noclegi….

Na internecie niestety nie ma zbyt wielu informacji o tanich campingach. Liczyłam się z tym, że 30 euro będzie standardem ( po 15 euro na głowę ) i nawet nie wiecie jak bardzo się myliłam !!!! Myślałam, że Francja to taki kraj, gdzie nie da się oszczędzać….a jednak ! Już pierwszej nocy okazało się, że namiot można rozbić w najpiękniejszych miejscach na trasie, za ok 5 euro od osoby ! To taniej chyba niż w Polsce.  Pola namiotowe Prowansji tak bardzo mnie zachwyciły, że każdego dnia tylko czekałam na niespodziankę wieczorem… gdzie dziś…aaaaaa w lesie, na podwórku tuż nieopodal klasycznego domu w stylu prowansalskim, oooo…na wprost  wielkiego pola lawendy !!!! iiiiiiiiiii z widokiem na Mont Ventoux… za 4 euro !!! nie do wiary !

lomo + kodak color 200

I can feel some pleasant heat in my stomach…indefinite prospects appear in my head…I am breathing comfortably ….I am floating on water surface…I dive for fun from time to time…but time doesn’t exist…sunbeams somehow live inside of me…and I even think taht I know how it is to fly… inspiration…it is a very powerful feeling…

środa

 

boy childre child dzieci india

 

Środa

Dziś jest zwykła środa…zwykła aż do bólu. Nic specjalnego się nie wydarzyło. Nic nawet nie poczułam, choć bardzo chciałam. Wierzę, że wszystko zaczyna mocno inspirować ( choćby do wstania z łóżka ) tylko jeśli my jesteśmy otwarci, łagodni i uważni. Jeśli nie możesz nic poczuć…choćby nawet złości…kim jesteś ? sam wtedy nie wiesz… Poszłam pobiegać, pracowałam jak szalona, sprzątałam nawet. Włożyłam słuchawki w uszy z nadzieją, że mocniej poczuję co we mnie gra…nic. Chciałam za bardzo. Włączyłam komputer i znalazłam to zdjęcie. Pamiętam dokładnie ten dzień i wydaje mi się, że to było wczoraj. Niestety minęło więcej czasu. Ale nutka drgnęła. Zapachniało prostotą. Zobaczyłam bezwładne nogi barana, zielony, dziurawy sweter w prążki i brylantynę na włosach. Zaczęłam zastanawiać się nad chwilą. Chwila to jedyne co naprawdę mamy. Zapominam o tym często. Z każdą taką chwilą możemy zrobić wszystko. Być świadomym każdej chwili…to by było coś…moglibyśmy modelować nasze życie jak plastelinę. Ponoć jest jedno. Moglibyśmy ogrzać nawet słońce. Przed momentem zaczął się czwartek, na dodatek wolny …. niech będzie taki o jakim marzycie <3

poza szlakiem

 

 

Mam dla Was coś wyjątkowego…coś z czego jestem dumna. Dumna, bo wreszcie zrobiłam to, co chciałam zrobić od dłuższego czasu. Udało mi się sfotografować fragment codzienności. Wbrew pozorom nie jest to wcale takie proste. Nie jest łatwo zacząć myśleć „na wskroś kultur”podróżując. Chodzi mi o to, że można zrobić ładne zdjęcie pani z bananami na głowie, ale trudniej jest tym zdjęciem pokazać „coś” więcej…nawet coś subtelnego. To nie jest proste, przynajmniej dla mnie. Czas, miejsce, światło…odpowiedni moment naciśnięcia spustu migawki. Patrzę na tę serię i widzę ogrom emocji i zwykłe życie. I to mi się w tym wszystkim najbardziej podoba. Teraz napiszę coś, co może się Wam wydać dziwne…ale moment, w którym koza popatrzyła na mnie był wyjątkowy, nie wołałam jej, nie prowokowałam tego. Wszystko było było wynikiem jednej przypadkowej decyzji, by skręcić właśnie w tą uliczkę…poza szlakiem…

poza szlakiem

Zwiedzanie Indii na własną rękę jest jednym z najpiękniejszych podróżniczych doświadczeń jakie miałam. Jestem zdania też, że aby naprawdę zobaczyć ten kraj trzeba go przejść na piechotę zarówno poza szlakami turystycznymi, jak i przez nie. Szlaki turystyczne dostarczają pewnego rodzaju wygód i wrażeń estetycznych, natomiast cała reszta zwyczajnie „chwyta za serce”, lub niejednokrotnie daje się mocno we znaki.  Niektórzy twierdzą, że oblegane przez turystów miejsca to nie są „prawdziwe Indie”, ja się z tym nie zgadzam. Indie są całe „prawdziwe”. Nawet ze swoim ogromnym turystycznym zapleczem nigdy nie staną się Europą. I dzięki Bogu.

… ?

Spotkałam bardzo wielu ludzi podróżujących do Indii.  Jedni podróżują kilka lat, miesięcy, czy tygodni, niektórzy są wolontariuszami, a jeszcze inni przemierzają Indie na motorze, czy rowerze. Wszyscy mówią mniej więcej to samo…jest ciężko, ale pięknie…nie zapomnę tego nigdy…

W drodze dzieją się rzeczy niesamowite. Ludzie przechodzą w inny stan funkcjonowania. Zmieniają się im priorytety, otwierają się serca, oczy, wyostrzają się zmysły. Wytwarza się specyficzna więź, która ułatwia komunikowanie się w obcych językach. Inspiracje czerpie się zewsząd garściami i pojawia się wolność i przestrzeń w głowie. Czas ma inny wymiar. Obserwacja uruchamia się automatycznie. Wkracza do akcji kosmos, bez dwóch zdań. Nagle wszystko jest możliwe. Ciągle zadaję sobie pytanie dlaczego tak się dzieje. Jeszcze nie potrafię na nie odpowiedzieć, ale kiedyś być może uda mi się…