Chociaż w Indiach byłam już dwa razy… pojechałam i trzeci …. wszyscy pytali dlaczego znowu tam…przecież tyle już widziałam i czy nie będę się nudzić… wiedziałam, że nie będę i paradoksalnie odkrywam, że im częściej odwiedzam ten kraj …tym lepiej się tam czuję…nie ma co ukrywać, Indie nie są dla każdego…no nie są i już. Brud i tłok, upał i hałas, jedzenie ostre i hotele bardzo ubogie…karaluchy i komary … prysznic bierze się z wiaderka, a o ciepłej wodzie można pomarzyć … no to po co ? sama siebie pytałam wiele razy dlaczego mnie tam ciągnie … tam nagle okazuje się kim jestem..i ja to lubię …bez wszystkich udogodnień, bez ładnych ubrań, bez kosmetyków, komputera….otoczona ludźmi, którzy lgną jak tylko mogą i pytają o wszystko … jestem człowiekiem i to człowieczeństwo mnie najbardziej pociąga 🙂 Zawsze gdy wracam z Indii czuję, że dowiedziałam się o sobie i świecie tak dużo, że z żadnej książki bym się tyle nie dowiedziała … tamtejsze warunki zmuszają by być … być …mieć oczy otwarte zawsze … trzeba trochę też walczyć, żeby przetrwać, trzeba się siebie nauczyć 🙂
Goa to balsam na duszę … Goa to nie Indie 🙂 Goa to raj na ziemi … tu można zapomnieć o Bożym Świecie … co niektórzy tak zrobili…i zostali tam na zawsze … kiedyś była to plaża hipisów ..lata 60te i 70te … dziś klimat pozostał… czasem turyści boją się co tam zastaną przybywając pierwszy raz… bo różnie piszą w przewodnikach o tych hipisach 🙂 Ale tam nie ma żadnej komuny … tam jest raj…