heaven on earth

 

ms022-2016-02-k015-001small

ms022-2016-02-k015-006small

ms022-2016-02-k015-024small

ms022-2016-02-k015-014small

ms022-2016-02-k015-025small

ms022-2016-02-k015-027small

ms022-2016-02-k016-010small

ms022-2016-02-k016-018small

ms022-2016-02-k016-020small

ms022-2016-02-k016-021small

ms022-2016-02-k016-024small

ms022-2016-02-k017-006small

ms022-2016-02-k017-008small

ms022-2016-02-k017-012small

ms022-2016-02-k017-014small

ms022-2016-02-k015-023small

ms022-2016-02-k015-010small

 

Chociaż w Indiach byłam już dwa razy… pojechałam i trzeci …. wszyscy pytali dlaczego znowu tam…przecież tyle już widziałam i czy nie będę się nudzić… wiedziałam, że nie będę i paradoksalnie odkrywam, że im częściej odwiedzam ten kraj …tym lepiej się tam czuję…nie ma co ukrywać, Indie nie są dla każdego…no nie są i już. Brud i tłok, upał i hałas, jedzenie ostre i hotele bardzo ubogie…karaluchy i komary … prysznic bierze się z wiaderka, a o ciepłej wodzie można pomarzyć …  no to po co ? sama siebie pytałam wiele razy dlaczego mnie tam ciągnie … tam nagle okazuje się kim jestem..i ja to lubię …bez wszystkich udogodnień, bez ładnych ubrań, bez kosmetyków, komputera….otoczona ludźmi, którzy lgną jak tylko mogą i pytają o wszystko … jestem człowiekiem i to człowieczeństwo mnie najbardziej  pociąga 🙂 Zawsze gdy wracam z Indii czuję, że dowiedziałam się o sobie i świecie tak dużo, że z żadnej książki bym się tyle nie dowiedziała … tamtejsze warunki zmuszają by być … być …mieć oczy otwarte  zawsze … trzeba trochę też walczyć, żeby przetrwać, trzeba się siebie nauczyć 🙂

Goa to balsam na duszę … Goa to nie Indie 🙂 Goa to raj na ziemi … tu można zapomnieć o Bożym Świecie … co niektórzy tak zrobili…i zostali tam na zawsze … kiedyś była to plaża hipisów ..lata 60te i 70te … dziś klimat pozostał… czasem turyści boją się co tam zastaną przybywając pierwszy raz… bo różnie piszą w przewodnikach o tych hipisach 🙂 Ale tam nie ma żadnej komuny … tam jest raj…

love

 

 

 

_MG_0767small

_MG_0823small

_MG_0796small

 

my place

 

 

_MG_0029

_MG_0040

_MG_0121

 

 

it’s time to go

 

 

_MG_0054small

 

Za każdym razem kiedy wyjeżdżam mam motyle w brzuchu… i mam tak od dziecka…od gnojka…pamiętam czasy kiedy spakowana byłam już 2 tygodnie przed wyjazdem … czekałam i odliczałam …i 2 tygodnie to był dla mnie szmat czasu… czym był dla mnie wyjazd wtedy… ? bardzo dobrze to pamiętam – odkrywaniem świata….jak ja tego pragnęłam… całym ciałem…każdą częścią mojego ciała…uwielbiałam słuchać jak gadają w innym języku….angielski, francuski,niemiecki, włoski, hiszpański… Boże to była dla mnie ekstaza…czysta… świat…inny zapach mydła, inne śniadania, inne światło słońca, inna muzyka…inny zapach wiatru….inni ludzie…inaczej ubrani…uśmiechnięci….bardziej otwarci…chyba na nic nigdy w życiu tak nie czekałam jak na podróże. Mam wrażenie, że z roku na rok coraz bardziej czekam i potrzebuję…Zmienia się mój światopogląd…widzę rzeczy o których bym nawet nie śniła…odnajduję siebie w sytuacjach niecodziennych … it is time to go….soon …

memories

 

 

ms022-2015-08-k007-033

ms022-2015-08-k007-035

ms022-2015-08-k007-036

ms022-2015-08-k007-038

ms022-2015-08-k007-037

Nie pisałam bardzo długo…a jako dziewczynka …kochałam tworzyć historie…zapisywać je i opisywać świat dookoła mnie…wprost uwielbiałam to robić…zapisałam tomy zeszytów …były szczególne…kupowałam te najładniejsze i traktowałam je z ogromnym pietyzmem….czułam wielką ulgę podczas pisania…nie potrafiłam jednak pisać szkolnych wypracowań…zawsze słyszałam, że łatwiej będzie mi napisać coś co będzie pochlebne i …że szybciej to skończę i ..że nie narażę się „pani w szkole”… więc pisałam te bzdury…pisałam…że książka ciekawa…że uczy tego i tamtego…że autor pokazał mi coś czego do tej pory nie wiedziałam…ale ja tak bardzo nie lubiłam pisać tych tekstów, że na samą myśl dziś o tym dostaję dreszczy… pamiętam , że jako dziecko miałam bardzo wybujałą fantazję…chciałam zostać księżniczką….wróżką…potem gwiazdą filmową …a potem piosenkarką…potem okazało się, że śpiewanie faktycznie pozwala mi wyrażać siebie…była to chyba jakaś forma terapii…medytacji…chciałam więc więcej…i więcej…to była obsesja wręcz…ale miałam ogromny problem z opisaniem swoich uczuć w tekście… pisałam więc  …o prostych czynnościach..zwierzętach….warzywach… nie sięgałam jednak głębiej…chyba zapomniałam jak się to robi…mimo, że pisanie było kiedyś dla mnie tak naturalne…nie umiałam wrócić do tego stanu…  ( nigdy nie piszcie wypracowań dla świętego spokoju i pani polonistki …piszcie co czujecie..bo to się przekłada na życie…serio ) … Robię zdjęcia od dziecka…a publikuję od kilku dobrych lat…i prawie nigdy ich nie opisuję…ale chyba właśnie coś sobie uświadomiłam…ja już nie muszę pisać wypracowań…   ufff………… a pisanie o tym co się czuje i widzi jest bardzo wyzwalające…prawie jak fotografowanie. Oglądam zdjęcia, które zrobiłam podczas podróży i widzę ludzi…patrzę im prosto w oczy…po raz kolejny…obserwuję ten moment z ich życia…. ten, który zdecydowałam się zatrzymać … ale to cudne uczucie…. mogę decydować o tym…zbierać te chwile i czerpać z nich ….